Podział
rzeczy był jak podział serca. Moja suszarka, jego mikser, mój smutek, jego
uśmiech, biała linia przedzielająca coś, co nazywałam domem. Nie czekaliśmy do
rozprawy, tylko rozdzieliliśmy wszystko, bo na papiery trzeba za długo czekać.
Formalnie
mieszkanie było jego, więc chociaż spędziłam tam ostatnie dwa miesiące, to ja
się wyprowadziłam. Nie mogłabym zostać w miejscu gdzie, wszystko pachnie
miłością i szczęściem.
Zapakowano
więc moje rzeczy na przyczepę, którą dopiero co nabyłam i wsiadłam za
kierownicę. Towarzyszyła mi zgraja paparazzi, mknęłam więc szybko w ciemnych
okularach, aby zamknąć drzwi. Zrobili setki zdjęć mojej niezadowolonej miny,
już wyobrażam sobie jutrzejsze nagłówki na portalach internetowych. Uśmiechnęłam
się krzywo. Mogłam pozwolić firmie od przeprowadzek zabrać rzeczy, ale A wcale
nie było ich aż tak dużo i B nie wiedziałam jeszcze dokąd się udam.
Nie
zważając na to odjechałam, a oni gonili mnie jeszcze chwilę, robili zdjęcia
kiedy zatrzymałam się na kawę w McDonaldzie i obfotografowali babeczkę jagodową,
którą zjadłam. Mi nieszczególnie się spieszyło - w końcu nie miałam celu, ale
wsiadłam znowu do auta i ruszyłam. Jeździłam w kółko i zatrzymywałam się w tym
samym McDonaldzie, zamawiałam tą samą kawę i babeczkę i siedząc w identycznym
miejscu ją jadłam. W końcu im się znudziło i mnie zostawili, więc wieczorem
wjechałam na autostradę i pognałam przed siebie.
Pomimo trzech wypitych kaw dopadło
mnie zmęczenie. Jechałam już od trzech godzin, omijając wioski i
miasteczka, w których powoli toczyło się
życie. Ponieważ poczułam senność zwolniłam, wyszukując jakiegoś zjazdu. Po
około kwadransie dostrzegłam drogowskaz wskazujący hotel „Baba Jaga”.
Pomyślałam, że to nie może być nic dobrego i właśnie dlatego się tam udałam.
-
Dobry wieczór – przywitał mnie młody chłopak z kruczo-czarnymi włosami
zaczesanymi do tyłu. Zamiast wyszukanego stroju recepcjonisty miał na sobie
zwykłe dżinsy i koszulkę polo. W dodatku za recepcję robiło postawione na lewo
od wejścia biurko.
-
Chciałabym wynająć pokój – powiedziałam niepewnie.
-
Ależ oczywiście. Jest pani sama?
-
Tak.
-
Czy ma pani jakieś szczególne wymagania? – zapytał, a mi zachciało się śmiać,
bo nie wiem czego mogłabym oczekiwać po tym miejscu.
-
Po prostu chcę pokój. Najlepiej na samej górze, z balkonem i łazienką.
-
Mam jeden z przepięknym widokiem, ale wtedy jest wspólna łazienka na korytarzu…
-
Nie, wolę łazienkę niż widok – przerwałam mu, a on tylko uroczo się uśmiechnął.
Miał około dwudziestu lat i zapewne spore powodzenie u dziewcząt, jednak nie to
przykuło moją uwagę. On mnie nie rozpoznał. To znaczy możliwe, że udawał, ale był
przy tym taki szczery i niewinny, że raczej nie wiedział kim jestem. Ruszyłam
za nim na drugie piętro – bez windy – a on uprzejmie wniósł moją walizkę. Po
drodze opowiedział mi o podstawowych zasadach korzystania z hotelu, a ja od
razu zaznaczyłam, że zostanę co najmniej dwa dni. Nie miałam ochoty na poranną
pobudkę.
Kiedy
dotarliśmy pod drzwi numer 21 podał mi klucz i oddalił się. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że nawet nie poprosił o mój dowód osobisty, nie zapytał
jak się nazywam, ani nie chciał zapłaty. Było to dla mnie dość dziwne, ale nie
miałam siły, żeby o tym myśleć, wsadziłam więc klucz do zamka i przekręciłam
go.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo to zadziwny hotel?Może ten facet jest jakimś gangsterem i coś knuje? Powodzenia w dalszym pisaniu rozdziału:*
OdpowiedzUsuńDziwny hotel i przystojniak? I to właśnie lubię ;) Czekam na next z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń