poniedziałek, 6 lipca 2015

ROZDZIAŁ DRUGI

Podział rzeczy był jak podział serca. Moja suszarka, jego mikser, mój smutek, jego uśmiech, biała linia przedzielająca coś, co nazywałam domem. Nie czekaliśmy do rozprawy, tylko rozdzieliliśmy wszystko, bo na papiery trzeba za długo czekać.
Formalnie mieszkanie było jego, więc chociaż spędziłam tam ostatnie dwa miesiące, to ja się wyprowadziłam. Nie mogłabym zostać w miejscu gdzie, wszystko pachnie miłością i szczęściem.
Zapakowano więc moje rzeczy na przyczepę, którą dopiero co nabyłam i wsiadłam za kierownicę. Towarzyszyła mi zgraja paparazzi, mknęłam więc szybko w ciemnych okularach, aby zamknąć drzwi. Zrobili setki zdjęć mojej niezadowolonej miny, już wyobrażam sobie jutrzejsze nagłówki na portalach internetowych. Uśmiechnęłam się krzywo. Mogłam pozwolić firmie od przeprowadzek zabrać rzeczy, ale A wcale nie było ich aż tak dużo i B nie wiedziałam jeszcze dokąd się udam.
Nie zważając na to odjechałam, a oni gonili mnie jeszcze chwilę, robili zdjęcia kiedy zatrzymałam się na kawę w McDonaldzie i obfotografowali babeczkę jagodową, którą zjadłam. Mi nieszczególnie się spieszyło - w końcu nie miałam celu, ale wsiadłam znowu do auta i ruszyłam. Jeździłam w kółko i zatrzymywałam się w tym samym McDonaldzie, zamawiałam tą samą kawę i babeczkę i siedząc w identycznym miejscu ją jadłam. W końcu im się znudziło i mnie zostawili, więc wieczorem wjechałam na autostradę i pognałam przed siebie.
            Pomimo trzech wypitych kaw dopadło mnie zmęczenie. Jechałam już od trzech godzin, omijając wioski i miasteczka,  w których powoli toczyło się życie. Ponieważ poczułam senność zwolniłam, wyszukując jakiegoś zjazdu. Po około kwadransie dostrzegłam drogowskaz wskazujący hotel „Baba Jaga”. Pomyślałam, że to nie może być nic dobrego i właśnie dlatego się tam udałam.
- Dobry wieczór – przywitał mnie młody chłopak z kruczo-czarnymi włosami zaczesanymi do tyłu. Zamiast wyszukanego stroju recepcjonisty miał na sobie zwykłe dżinsy i koszulkę polo. W dodatku za recepcję robiło postawione na lewo od wejścia biurko.
- Chciałabym wynająć pokój – powiedziałam niepewnie.
- Ależ oczywiście. Jest pani sama?
- Tak.
- Czy ma pani jakieś szczególne wymagania? – zapytał, a mi zachciało się śmiać, bo nie wiem czego mogłabym oczekiwać po tym miejscu.
- Po prostu chcę pokój. Najlepiej na samej górze, z balkonem i łazienką.
- Mam jeden z przepięknym widokiem, ale wtedy jest wspólna łazienka na korytarzu…
- Nie, wolę łazienkę niż widok – przerwałam mu, a on tylko uroczo się uśmiechnął. Miał około dwudziestu lat i zapewne spore powodzenie u dziewcząt, jednak nie to przykuło moją uwagę. On mnie nie rozpoznał. To znaczy możliwe, że udawał, ale był przy tym taki szczery i niewinny, że raczej nie wiedział kim jestem. Ruszyłam za nim na drugie piętro – bez windy – a on uprzejmie wniósł moją walizkę. Po drodze opowiedział mi o podstawowych zasadach korzystania z hotelu, a ja od razu zaznaczyłam, że zostanę co najmniej dwa dni. Nie miałam ochoty na poranną pobudkę.

Kiedy dotarliśmy pod drzwi numer 21 podał mi klucz i oddalił się. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nawet nie poprosił o mój dowód osobisty, nie zapytał jak się nazywam, ani nie chciał zapłaty. Było to dla mnie dość dziwne, ale nie miałam siły, żeby o tym myśleć, wsadziłam więc klucz do zamka i przekręciłam go.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to zadziwny hotel?Może ten facet jest jakimś gangsterem i coś knuje? Powodzenia w dalszym pisaniu rozdziału:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwny hotel i przystojniak? I to właśnie lubię ;) Czekam na next z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń